tak takTen post jest natchnieniem jakie dzięki mojemu przyjacielowi mogę Wam opisać

Chodź z wielką przykrością dla przyjaciela (nie ukrywam) jednak dużą wartością dla Was moi czytelnicy i klienci.

Jak to wyglądało w tym przypadku?

Chodź przestrzegałem…

Firma X wysyła (prawdopodobnie) masowy mailing do wielu osób z informacją o możliwości pozycjonowania firmy, w mailu informacja o naszych możliwościach itp. Albo po prostu dzwoniła telefonicznie.

Jeśli osoba, która przekona się co do formy pozycjonowania, zazwyczaj jest to rozliczane od efektów co bardzo zadowala wielu klientów chodź często jest to pole do popisu dla różnych „szybkich firm”.

Zmierzając dalej, zachętą do wybrania jest darmowe 30 dniowe pozycjonowanie, na które złapał się właśnie mój przyjaciel.
Wszystko byłoby ok, gdyby nie skonstruowana umowa. Aby zerwać umowę trzeba wysłać list polecony, list z rezygnacją z umowy jest ważny dopiero z momentem wysłania lecz tutaj było z momentem odbioru.

Rezygnacja nie dotarła na czas gdyż przewoźnik spóźnił się z dostawą…

Umowa z darmowej przechodzi w umowę płatną na okres abonamentowy (kilku miesięczny).

Przedstawione poczynania nie są aż tak dotkliwe, jednak to nie koniec historii.

Frazy jakie zostały wybrane do pozycjonowania to niezły majstersztyk, wiele fraz a za każdą od 3 złotych w górę.

Co jest najbardziej bolesne? to, że część fraz była trudna jednak na nich firma miała prawdopodobnie nie zarobić, tylko skupić się na tych łatwych i mało znanych.

Jednak te mało znane są w ogóle nie wyszukiwane w Google przez ludzi, co pozwala w łatwy sposób osiągnąć wyznaczone pozycje.

Tak się stało.

Dobry przyjaciel płaci teraz 80-90% kwoty za frazy, których nikt nie szuka :), a te trudne, są tylko przykrywką.

Dla osób, które mało znają się na pozycjonowaniu polecam, dwa razy się zastanowić lub kogoś zapytać bo zabawa w sądy nikomu na dobre nie wychodzi.

sprawdz zanim

Tutaj małe streszczenie sytuacji przez poszkodowanego:

Nie wiem skąd, ale zadzwonili i mnie „namierzyli”. Proponowali uczciwie miesiąc za darmo, potem płatnie.

Gdzie błąd?

Nie wiedza odnośnie przepisów:
– termin wysłania wypowiedzenia
– jakbym wiedział to chyba wsiadł bym w auto i pojechał zawieść wypowiedzenie własnoręcznie.

Umowa skonstruowana w sposób taki, że nie ma jak z wyjść z obronną ręką.

Tylko pytanie teraz pada co masz w hasłach do pozycjonowania – czytałem o przypadku gdzie po 1-szym miesiącu przyszła faktura na coś koło 6000 brutto, a pozostają jeszcze 3… Że składają pozwy, że ktoś podszywa się pod kogoś.

Generalnie duży bałagan.

A ja uważam (nie)stety, że coś podpisałem, „połasiłem się” na coś „darmowego” nie przewidziałem tego, że nie wypowiem i teraz czuję się jak ten „frankowicz” – ale ja nie wiedziałem! Że coś się może spi…lić. Teraz już tylko płać i płacz.

Wstyd i ból jest, A klientów wcale dużo aby „inwestycja” była opłacalny nie ma.

Może z czasem coś się odbije.

Kombinowałem nawet aby zrobić coś jak filtra albo bana dostać od Google, ale niestety umowa przewiduje, że nie można konfigurować głównych ustawień strony www.

Teoretycznie mogę zerwać umowę, ale kara dla mnie za ten ruch wyniesie około kilkunasty tysięcy złotych. Liczę więc, że uda mi się nie „wypunktować” za dużo długu.

Rozmawiałem z prezesem – stosunkowo spoko człowiek pozwolił mi rozłożyć fakturę na 2 raty.

Chyba nie ma zamiaru biegać po sądach ze mną, a ja nie mam zamiaru mieć komornika na karku.

 

4.6/5 - (7 głosów)
Prev Dalej
0 opinii

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *